Biogram autora

Bogusław Fiedor - ur. w 1946 r. we Wrocławiu; absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, dr n. ekon. 1975 r., dr hab. 1986 r., prof. 1991 r.; dyrektor Instytutu Ekonomii od 1991 r., kierownik Katedry Ekonomii Ekologicznej od 1996 r.; członek Senatu AE we Wrocławiu i przewodniczący Komisji Zagranicznej Senatu od 1993 r.; rektor Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu w latach 2005-2008;

Europejskie Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych-Oddział Polski – wiceprzewodniczący w latach 1994-2002, przewodniczący Komisji Rewizyjnej od 2002; przewodniczący Komisji Nauk Ekonomicznych Oddziału Wrocławskiego PAN w latach 1994-2002; członek od 1994 r. i wiceprzewodniczący od 1997 r. Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Rządzie RP; w Komitecie Nauk Ekonomicznych PAN – czł. z wyboru w kadencjach 1997-1999, 2000-2002, 2003-2005; w Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego – czł. z wyboru w kadencji 2000-2002; czł. Państwowej Rady Ochrony Środowiska w kadencji 2001-2006, czł. z wyboru w Centralnej Komisji ds. Tytułu i Stopni Naukowych przy premierze RP – w kadencji 2003-2006, wiceprzewodniczący z wyboru Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN od 2003 r.; czł. Environmental Advisory Council Prezydenta Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie w latach 1991-1994.

Profesor stworzył i rozwija szkołę ekonomii środowiska. Wypromował 9. doktorów, wśród wychowanków 3. doktorów habilitowanych. Autor ok. 360. publikacji naukowych, w tym (jako autor bądź współautor w istotnej części) 22. książek i monografii. Odznaczony: Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski O.O.P., Srebrna Odznaka Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej. Who is Who w Polsce – encyklopedia biograficzna z życiorysami znanych Polek i Polaków.

Niektóre publikacje książkowe autora
  • Podstawy ekonomii środowiska i zasobów naturalnych, wyd. C.H. Beck , 2002
  • Bogusław Fiedor, Stanisław Czaja, Podstawy ekonomii środowiska i zasobów naturalnych, wyd. C.H.Beck, 2002
  • Możliwości uczestniczenia obywateli w ochronie środowiska naturalnego w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, Biblioteka "Ekonomia i Środowisko", Polityka ekologiczna w Europie Środkowej i Wschodniej, 1995
  • Podstawy trwałego wzrostu gospodarczego i służące temu polityki, wyd. Rada Strategii Społeczno - Gospodarczej, 1997
Niektóre artykuły autora dostepne w sieci
Kontakt do autora

Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu
ul. Komandorska 118/120
53-345 Wrocław
Rektorat, tel. 071/3680 141
rektor@ue.wroc.pl

Globalizacja a rozszerzenie Unii Europejskiej na Wschód

Bogusław Fiedor, Andrzej Matysiak
Obserwowanym od wielu dekad próbom koordynacji działań gospodarczych w skali globalnej towarzyszy stała krytyka tej koordynacji, o czym świadczą choćby ataki i zarzuty kierowane pod adresem MFW, Banku Światowego, a ostatnio WTO. Niezależnie jednak od tej krytyki, a zwłaszcza argumentów polityczno - kulturalnych wysuwanych przez "ruchy antyglobalistyczne", potrzebę globalnej koordynacji ekonomicznej uznajemy w tym artykule za na tyle oczywistą, że nie istnieje potrzeba szerszego uzasadnienia tej tezy. Analogicznie, oczywista wydaje się nam teza o małej skuteczności wszystkich form tej koordynacji.

Wprowadzenie

Obserwowanym od wielu dekad próbom koordynacji działań gospodarczych w skali globalnej towarzyszy stała krytyka tej koordynacji, o czym świadczą choćby ataki i zarzuty kierowane pod adresem MFW, Banku Światowego, a ostatnio WTO. Niezależnie jednak od tej krytyki, a zwłaszcza argumentów polityczno - kulturalnych wysuwanych przez "ruchy antyglobalistyczne", potrzebę globalnej koordynacji ekonomicznej uznajemy w tym artykule za na tyle oczywistą, że nie istnieje potrzeba szerszego uzasadnienia tej tezy. Analogicznie, oczywista wydaje się nam teza o małej skuteczności wszystkich form tej koordynacji.

Ważnym czynnikiem w procesie powstawania nowego globalnego ładu ekonomicznego i politycznego był upadek bloku komunistycznego, czy też państw o gospodarce "nakazowo - rozdzielczej" i autorytarnym systemie politycznym. Odpowiedź na pytanie, czy ten upadek stwarza szansę na powstanie nowego, lepszego międzynarodowego ładu ekonomicznego jest dalece mniej oczywista niż wyżej omówiona teza. W szczególności, czy przejście z systemu dwubiegunowego do jednobiegunowego gwarantuje większe bezpieczeństwo i dobrobyt na świecie? Po wtóre, czy zmiana ta okaże się korzystna z punktu widzenia długookresowego wzrostu gospodarczego. Odpowiedź na te pytania jest dlatego trudna, że sytuacja obecna nie ma precedensu historycznego . W szczególności, nigdy dotychczas jedno państwo (Stany Zjednoczone Ameryki Północnej) nie zajmowało w skali globalnej dominującej pozycji we wszystkich dziedzinach życia społecznego, czyli w sferze ekonomicznej, militarnej, naukowej i kulturowej. Jako przykład jedynie potencjalnych, związanych z tym nowym ładem zagrożeń można wskazać zasadniczą różnicę między Europą i USA w sposobie uprawiania polityki międzynarodowej. O ile w tej pierwszej w wyniku ewolucyjnego procesu, związanego głównie z zachodnioeuropejską integracją, nastąpiło odejście od Machtpolitik na rzecz działań "koordynacyjno - koncyliacyjnych", to w przypadku Stanów Zjednoczonych wyraźne jest w dalszym ciągu opieranie tej polityki na argumentach siły i przewagi, na konsekwentnym dążeniu do realizacji amerykańskich interesów w sferze tak ekonomicznej, jak i bezpieczeństwa militarnego .

Z drugiej strony, upadek systemu komunistycznego oznacza przejście od systemu globalnego (czy kontynentalnego) niejednorodnego do jednorodnego, czyli sytuacji w której zdecydowanie dominują identyczne ustroje polityczne i gospodarcze oraz koncepcje polityki gospodarczej. Bez większej przesady można w każdym razie powiedzieć, że taki jest stan rzeczy w Europie, w której transformacja postkomunistyczna zbliża się do końca. Innymi słowy, w tej części świata po raz pierwszy (a przynajmniej po raz pierwszy w takiej skali i z taką intensywnością) ma miejsce konwergencja systemowa. Stwarza ona szansę uformowania w Europie nowego, lepszego porządku międzynarodowego. Generalnie rzecz biorąc, przejście do nowego porządku sprowadza się do rozszerzenia Unii Europejskiej na Wschód. Poza aktualnie bowiem kandydującymi do tego ugrupowania integracyjnego 10 byłymi krajami komunistycznymi, również zdecydowania większość pozostałych spośród nich - w tym niektóre kraje postradzieckie - aspirują do członkostwa w tej organizacji.

Teza, że połączenie konwergencji systemowej z rozszerzeniem UE będzie korzystna z punktu widzenia utworzenia nowego, lepszego ładu ekonomicznego i politycznego była początkowo traktowana jako dość oczywista, lecz dzisiaj wywołuje w wielu krajach zachodnich liczne wątpliwości i zastrzeżenia, a niekiedy nawet bywa całkowicie odrzucana. Wydaje się, że głównym źródłem tej zmiany jest uproszczony rachunek kosztów i korzyści prowadzony przez Unię Europejską jako całość i jej poszczególne kraje członkowskie z jednej strony, z drugiej zaś przez państwa do niej kandydujące.

Powstaje pytanie, na czym polegają te uproszczenia? Przedstawiony artykuł jest, między innymi, próbę odpowiedzi na to pytanie. Przeciwstawiamy się w nim zwłaszcza rachunkowi, który ujmuje tylko koszty i korzyści bezpośrednie, ujmując je przy tym wyłącznie w wymiarze ekonomicznym. Gdyby jednak nawet ograniczyć się do kosztów ekonomicznych, uwzględnianie wyłącznie kosztów i korzyści bezpośrednich skutkuje eksponowaniem sprzeczności interesów. Kluczowe jest pomijanie tych korzyści pośrednich, które poszczególne kraje, a dotychczasowe kraje członkowskie w szczególności (ze względu na ich przewagę komparatywną wynikająca z przewagi technologicznej) uzyskują z tytułu dostępu do większego rynku. Lecz korzyści pośrednie związane z tym czynnikiem są - czy mogą być w przyszłości - istotne również dla krajów kandydujących, przeważając w średnim i długim okresie nad kosztami (także pośrednimi; np. np. rosnące bezrobocie w krótkim okresie) dostosowania się do funkcjonowania na jednolitym rynku europejskim.

Globalizacja a integracja

Rozpocznijmy nasze rozważania od uściślenia pojęć: globalizacja i integracja, ponieważ występuje tendencja do zacierania różnic między nimi w ich definiowaniu. Ponieważ reprezentujemy pogląd, że są to dwa różne procesy, taka praktyka prowadzi naszym zdaniem do nieporozumień i zubożenia dyskursu naukowego. Ilustracją tej praktyki może być definicja globalizacji zaproponowana przez G.Kołodko. "Globalizacja to proces tworzenia zliberalizowanego i zintegrowanego ładu instytucjonalnego służącego rozwojowi produkcji, handlu i przepływów finansowych na skalę całego świata" (Kołodko, 2001, s. 26). I tak po pierwsze, tworzenie międzynarodowego ładu instytucjonalnego nawet w skali światowej jest procesem, który w literaturze światowej utożsamiany jest z integracją . Dlatego nazywanie go globalizacją uważamy za zbędne mnożenie bytów. Niejasne jest również określenie "zliberalizowany ład instytucjonalny". Pojęcie "zliberalizowany" dotyczy bowiem raczej realnych zjawisk i procesów ekonomicznych (także politycznych), a nie samego ładu instytucjonalnego. Pomijamy fakt, że można sobie wyobrazić, a występują także przykłady historyczne (np. starożytny Rzym, jeśli uznać go za ówczesne universum ekonomiczne i polityczne, biorąc pod uwagę śladowy jedynie zakres wymiany gospodarczej i kontaktów polityczno - kulturalnych z innymi ówczesnymi cywilizacjami), globalizacji opartej na hegemonistycznym czy autorytarnym ładzie międzynarodowym.

Po drugie i przede wszystkim, cytowana definicja globalizacji jest nieadekwatna wobec opisywanego procesu, którego cechą specyficzną jest jego niezależność i obiektywność. Innymi słowy, globalizacja nie jest procesem tworzonym przez jednostkę lub wielkie grupy społeczne. Jest ona efektem niezamierzonym pewnych zjawisk i procesów i w tym sensie jest niezależna od naszych działań i świadomości. Innymi słowy, globalizacji nie można rozpatrywać w kategoriach wolicjonalnych, czy instytucjonalnych, jak to implicite ujmuje definicja G.Kołodki. Tego rodzaju czynniki mogą oczywiście leżeć u podstaw walki "antyglobalistów", czy prób ograniczenia zasięgu globalizacji lub wtórnego w istocie wtłoczenia jej w pewne ramy instytucjonalne.

Najważniejszą zatem cechą globalizacji jest jej niezamierzony charakter, który wyraża się we współzależności między regionami, krajami, kontynentami, a nawet różnymi cywilizacjami, we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Współzależność jako taka nie może być jednak utożsamiana z globalizacją, ponieważ współzależność rynków w skali światowej może być również zamierzonym wynikiem działania grup państw koordynujących określone polityki gospodarcze, lub nawet wielkich ponadnarodowych korporacji czy grup kapitałowo - finansowych. Sprowadzenie globalizacji do globalnej współzależności jest zatem nieuprawnione, gdyż niedostatecznie wyjaśnia dystynkcję między globalizacją a integracją. Globalizację będziemy zatem rozumieć jako ten szczególny rodzaj współzależności między krajami (bądź ich grupami), który jest efektem niezamierzonym następujących dwóch procesów:

  1. Kompresja czasu i przestrzeni
  2. Spadek kosztów transferu i komunikacji .

Innymi słowy, globalizacja oznacza rosnącą współzależność między krajami wywołaną współczesnym postępem technicznym, jako czynnikiem który leży u podstaw owych dwóch procesów.

Powyższa definicja jest zbliżona do ujęcia głoszącego, że globalizacja to proces "(...) poszerzania i pogłębiania się współzależności między krajami i regionami wskutek rosnących przepływów międzynarodowych oraz działalności korporacji transnarodowych, co prowadzi do jakościowo nowych powiązań między firmami, rynkami i gospodarkami" [Liberska, (w:) Globalizacja, 2002, s. 26]. W stosunku do zaproponowanej przez nas definicji, ujęcie powyższe wydaje się być jednak zbyt szerokie, gdyż obejmuje działanie, które są przejawem koordynacji. Tę ostatnią ujmujemy zaś za dystynktywną cechę nie globalizacji, ale integracji. Nie jest to jednak w naszym ujęciu podstawowy mankament cytowanej definicji. W gruncie rzeczy bowiem przepływy międzynarodowe i korporacje międzynarodowe też mogą wywoływać pewne fakty niezamierzone (w tym negatywne; np. międzynarodowe kryzysy walutowe), które są tożsame z pogłębieniem globalnych współzależności. Nasz główny zarzut dotyczy ujęcia przez U.Liberską globalizacji w kategoriach aksjologicznych, a mianowicie jej stwierdzenia, iż globalizacja "(...) prowadzi do jakościowo nowych powiązań między firmami, rynkami i gospodarkami", co oczywiście implikuje jednoznacznie pozytywną ocenę globalizacji. Po pierwsze, owe "jakościowo nowe powiązania" nie są naszym zdaniem zjawiskiem nieuniknionym (choć oczywiście nie można ich wykluczać). Po drugie, globalizacja często prowadzi do zerwania już istniejących więzi między firmami i krajami i ich zastępowania zależnościami, które - przykładowo - mogą być korzystne z punktu widzenia transnarodowych korporacji, ale niekorzystne z punktu widzenia określonych państw narodowych, czy działających na rynkach lokalno - regionalnych przedsiębiorstw. Globalizacja wreszcie może prowadzić z jednej strony do zaostrzenia konkurencji, z drugiej zaś prowadzi do jej ograniczenia wskutek procesu strategicznych aliansów, wrogich przejęć, fuzji itp. Podsumowując, kwestia pozytywnej czy negatywnej oceny procesu globalizacji nie powinna być przesądzona w sposób definicyjny, ale wyłącznie na podstawie badań empirycznych. Ocena tych ostatnich, konkretnie zaś swoistego rachunku kosztów i korzyści procesu globalizacji, zawsze przy tym będzie rzeczą trudną i dyskusyjną, gdyż zależy to nie tylko od rodzaju i zasięgu branych pod uwagę elementów (ekonomiczne, polityczne, kulturowe i inne), ale i od znaczenia, które dany podmiot (np. narodowe państwo czy transnarodowa korporacja) tym elementom przypisuje.

Mamy nadzieję, że zaproponowane przez nas konceptualizacja globalizacji, chociaż szkicowo, pozwoli nam jednak adekwatnie określić związki i różnice między tytułowymi kategoriami naszego artykułu: globalizacja, integracja. W rozważaniach dotychczasowych celowo unikaliśmy zdefiniowania pojęcia integracji, gdyż nie jest ono również jednoznaczne . Nie dokonując tutaj przeglądu ustaleń definicyjnych, stwierdzamy jedynie, że w zdecydowanej większości tych ustaleń cechą dystynktywną interpretacji jest koordynacja. Różnice dotyczą głównie zakresu i przedmiotu koordynacji, co wynika stąd, że integracja jest (może być) zjawiskiem stopniowalnym. Ponieważ koordynacja oznacza dla nas działanie intencjonalne, czy też wolicjonalne, z definicji musimy odrzucić tzw. liberalną definicję integracji, zgodnie z którą integracja (regionalna integracja gospodarcza) realizuje się głównie dzięki mechanizmowi rynkowemu, a proces integracji jest utożsamiany z liberalizacją handlu. Takiemu ujęciu integracji, zwanej niekiedy "integracją negatywną", czyli polegającą na znoszeniu kolejnych barier handlowych, przeciwstawiamy zatem ujęcie pozytywne", czy też "interwencjonistyczne" . W jeszcze innym spojrzeniu może być ona określona mianem procesu instytucjonalnego, gdyż w jego ramach podstawowym czynnikiem, sprawczym są narodowe i/lub międzynarodowe, a nawet ponadnarodowe organy polityczne .

Istnieje oczywiście - o czym było już pośrednio mowa - określona cecha wspólna obu procesów: globalizacji i integracji. Jest to generowanie współzależności między krajami i rynkami. Podstawowa różnica między nimi polega na tym, że integracja dzięki koordynacji, czyli świadomej współpracy między niezależnymi politycznie państwami narodowymi, wzmacnia te współzależności (o zarówno ekonomicznym, jak i politycznym charakterze) dla realizacji określonych celów całego ugrupowania. Te cele i warunki ich osiągania są przy tym określone w porozumieniach będących umowami prawa międzynarodowego publicznego, przekształcającego się niekiedy nawet w prawo transnarodowe. Natomiast w globalizacji, powtarzamy to raz jeszcze, współzależności są niezamierzonym efektem, a zatem mogą być zarówno korzystne dla wszystkich, jak i odwrotnie - mogą wszystkich narazić na straty. Skoro tak, to można wyciągnąć ważny wniosek, że globalizacja niejako stwarza potrzebę, czy przesłankę integracji, tak w skali regionalnej, jak i globalnej, aby poprzez zamierzone działania suwerennych politycznie państw działać na rzecz maksymalizacji pozytywnych ekonomicznie, politycznie i kulturalnych skutków procesu globalizacji, a minimalizacji jej następstw negatywnych. Z rozumowania tego wynika w szczególności, że integracja w tym o charakterze regionalnym, nie może być traktowana jako przesłanka czy przyczyna przyspieszenia procesu globalizacji. Zachodzi raczej zjawisko dwustronne.

Przedmiotem naszych rozważań jest regionalna integracja gospodarcza w obrębie grupy krajów o systemach liberalno - demokratycznych. Jeśli czynnik instytucjonalny czy polityczny jest decydujący dla procesu integracji, to jest oczywiste, że ustrój polityczny w sposób istotny determinuje metody i zakres zarówno narodowej, jak i ponadnarodowej koordynacji działań gospodarczych. W systemach liberalno-demokratycznych podstawowym instrumentem koordynacji jest rynek oraz procedury demokratyczne, a w szczególności mechanizm osiągania konsensusu społecznego. Nie stoi to w sprzeczności z poprzednim wywodem, w którym odrzuciliśmy "liberalną koncepcję integracji". Ujęcie pozytywne, czy interwencjonistyczne integracji oznacza po prostu, że to poprzez zamierzone działania współpracujących ze sobą narodowych i ponadnarodowych instytucji politycznych następuje zmiana rynkowych warunków działania mikropodmiotów gospodarczych, zmiana polegająca na postępującej liberalizacji rynków dóbr i usług oraz czynników produkcji. Dzieje się to jednak przy rosnącym znaczeniu czynników instytucjonalnych (ponadnarodowe organy i prawo) odpowiedzialnych zarówno za to, aby podmioty działały zgodnie z regułami wolnego rynku i konkurencji oraz aby osiągane były przyjęte przez wspólnotę integracyjną cele ogólne, w tym dotyczące umocnienia jej pozycji na globalnych rynkach i w globalnej gospodarce.

Jakkolwiek w literaturze przedmiotu wyróżnia się różne stopnie integracji (nawiązujące na ogół do typologii Balassy), to w naszym dyskursie będziemy ją utożsamiać z całkowitą integracją gospodarczą, a więc - upraszczając nieco sprawę - z pełną unią ekonomiczno - walutową. Implikuje to nie tylko harmonizację podstawowych polityk sektorowych i makroekonomicznych, ale również daleko posuniętą unifikacją polityczną i decydujące znaczenie prawa oraz instytucji transnarodowych dla funkcjonowania ugrupowania integracyjnego. Sfera wolnego handlu czy unia celna zakłada tak mały zakres przedmiotowy koordynacji instytucjonalnej, że utożsamianie jej z integracją może być mylące w kontekście dokonanej przez nas dystynkcji między integracją a globalizacją. Takie ujęcie wyklucza w szczególności, aby ujmować jako integrację w skali gospodarki światowej, a wiec integrację globalną, podejmowane w ramach GATT/WTO próby liberalizacji handlu światowego. Nawet gdyby się udało - co jest więcej niż wątpliwe - stworzyć "Światową Strefę Wolnego Handlu" (wzorem pierwszego etapu integracji w ramach UE czy EFTA) to nie byłaby to zatem integracja w powyższym rozumieniu.

Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że konceptualizacja integracji stopniowej jest heurystycznie jałowa, ponieważ jej desygnatem mogą być obiekty bardzo odmienne pod względem kategorialnym. Przykładowo, czy można - mimo pewnych formalnych podobieństw - porównywać integrację dokonywaną w ramach Unii Europejskiej i różne mniej czy bardziej efemeryczne ugrupowania integracyjne w Ameryce Południowej i Środkowej, Afryce i Azji.

Nie można sformułować teorii integracji międzynarodowej, która jest jednocześnie prawdziwa dla sfery wolnego handlu i dla ugrupowania w pełni zintegrowanego. Taka teoria sprowadzałaby się bowiem do kilkunastu wysoce ogólnikowych, bądź nawet trywialnych zdań, bo taki charakter mają twierdzenia odnoszące się do zbioru obiektów wysoce niejednorodnych. Koncepcja pełnej integracji jest dobrze rozpoznana, co zwalnia nas z obowiązku jej szczegółowej prezentacji. Zakłada ona, że przedmiotem koordynacji w obrębie ugrupowania są:

  1. gospodarki narodowe,
  2. polityki makroekonomiczne i niektóre polityki pozaekonomiczne.

Głównym instrumentem koordynacji działań w gospodarce i polityce są wspólne dla całego ugrupowania reguły. Ich źródłem jest prawo wspólnotowe oraz przepisy stworzone przez organizacje międzynarodowe i przyjęte przez organy ustawodawcze ugrupowania. Należy jednocześnie podkreślić specyficzną cechę koordynacji w gospodarce, jaką są wspólne reguły posługiwania się pieniądzem lub wręcz wspólny pieniądz.

Powstaje jednak pytanie, co jest źródłem prawa wspólnotowego. W przypadku tzw. prawa wtórnego - rozporządzenia, dyrektywy, decyzje itd. - odpowiedź jest bardzo prosta. Wywodzą się one bezpośrednio lub pośrednio z prawa pierwotnego, a więc na przykład w przypadku UE traktatów założycielskich (Traktat Rzymski, Traktat z Mastricht, Traktat Amsterdamski, traktaty scalające, traktaty o przyłączeniu i inne). Istotniejsze jest jednak pytanie, w jaki sposób dochodzi do powstawania i rozwoju prawa pierwotnego. Nasza odpowiedź na to pytanie jest zgodna z wcześniej zaproponowanym "pozytywnym" czy "interwencjonistycznym" podejściem do istoty regionalnej integracji gospodarczej. Prawo pierwotne jest emanacją ogólnie akceptowanych w krajach integrujących się norm i zasad prawa, a także norm o charakterze moralnym, a może ono powstawać i rozwijać się tylko poprzez międzynarodowy konsensus polityczny. Potwierdza się to nawet w bieżącym funkcjonowaniu Wspólnoty Europejskiej, w ramach której codziennaa działalność w zakresie tworzenia prawa transnarodowego opiera się zawsze na uzgodnieniach politycznych dokonywanych przez takie organy polityczne, jak Rada Europejska i Rada Unii (Rada Ministrów). W tej ostatniej nie obowiązuje wprawdzie zasada jednomyślności, ale bariera tak zwanej kwalifikowanej większości głosów (62 z 87 w ramach "piętnastki15") oraz zasada "minimum blokującego" (26 głosów z 87) też wymagają w praktyce bardzo wysokiego poziomu zgodności politycznej.

Drugim narzędziem koordynacji jest wspólna polityka ugrupowania wobec państw trzecich oraz unifikacja polityki makroekonomicznej, a także polityki zagranicznej, a w tym obronnej, państw narodowych. Obejmuje to przede wszystkim wspólną polityką handlową, a w tym celną, ale także uzgodnione działania na forum międzynarodowych organizacji gospodarczych, takich zwłaszcza jak WTO i OECD oraz wyspecjalizowane agendy ONZ (UNDP, UNEP, FAO, i inne). Wydaje się, że niemniej ważnym obszarem wspólnej polityki gospodarczej wobec państw trzecich są również działania kształtujące stosunki Wspólnoty z najważniejszymi partnerami gospodarczymi - USA, Japonia, Chiny - jak również z krajami rozwijającymi (szczególnie ważnym instrumentem jest tutaj General Preferences System) i krajami tzw. wschodzących rynków. Koordynacja polityki makroekonomicznej jest - mimo wszystkich trudności związanych z powstaniem Unii Gospodarczej i Walutowej - relatywnie najłatwiejsza w obrębie polityki monetarnej. Barierą rzeczywistą okaże się zapewne koordynacja polityki fiskalnej, a w tym podatkowej, jako że w tym obszarze istnieją historycznie ukształtowane bardzo duże różnice wynikające z odmienności w sposobie pojmowania funkcji ekonomicznych i społecznych państwa, a nawet takich fundamentalnych kategorii jak sprawiedliwość i solidarność społeczna. Ponadto, w sytuacji gdy mamy już do czynienia ze wspólną polityką monetarną, większej harmonizacji polityki fiskalnej (nie chodzi tu wyłącznie o zgodność z formalnymi kryteriami konwergencji z Mastricht) może przeciwdziałać chęć zachowania suwerenności w polityce fiskalnej ze względu na możliwość wykorzystywania jej instrumentów do oddziaływania na przebieg koniunktury, czy dla rozwiązywania doraźnych problemów ekonomicznych; w tym związanych z walką polityczną czy cyklami ekonomicznymi.

Trzecim instrumentem koordynacji jest pomoc świadczona państwom ugrupowania. Choć pierwotnie wywodzi się ona z zasady solidarności i współpracy między krajami członkowskimi, generalnie jest podporządkowana takiemu celowi jak wyrównywanie szans poszczególnych krajów w konkurencji rynkowej. Ściślej biorąc, zgodnie z zapisami Paktu na Rzecz Stabilizacji i Wzrostu (Dublin 1995) czy Kryteriami Kopenhaskimi (1993), a więc tzw. rzeczywistymi kryteriami konwergencji, chodzi o zdolność krajów członkowskich do efektywnego funkcjonowania na jednolitym rynku europejskim, na którym w pełni realizuje się zasada czterech wolności ekonomicznych.

Działania powyższe są implicite oparte na założeniu, że wzmacnianie słabszych partnerów jest korzystne dla Wspólnoty jako całości, ponieważ wzmacnia jej konkurencyjność wobec otoczenia. Jest to jednak założenie dyskusyjne, gdyż rozważana pomoc niweluje skutki konkurencji. Ten krytyczny argument wydaje się być jednak chybiony, jeśli przyjąć, że działania pomocowe są intencjonalnie podporządkowane usuwaniu jedynie tych konsekwencji konkurencji, które stanowią zagrożenia dla rozwoju całej Wspólnoty, a ściślej biorąc dla efektywnego funkcjonowania jednolitego rynku . Można tu przykładowo wymienić niedorozwój infrastruktury technicznej, a zwłaszcza komunikacyjnej, małą mobilność przestrzenną ludności, czy zagrożenia środowiskowe. Z drugiej strony, w długim okresie pomoc dla słabych partnerów może być postrzegana jako czynnik rozszerzający i dywersyfikujący rynki, a więc sprzyjający rozwojowi Wspólnoty i wzrostu jej międzynarodowej konkurencyjności.

Reasumując można stwierdzić, że międzynarodowe (regionalne) integracja gospodarcza jest najlepszym dostosowaniem, czy też odpowiedzią na proces globalizacji gospodarki światowej. Wszystkie wskazane wyżej (w sposób szkicowy) instrumenty koordynacji ograniczają zakres występowania negatywnych konsekwencji globalizacji, przynajmniej o ekonomicznym charakterze. W szczególności, wspólne reguły działania rynkowego sprzyjają uczciwej konkurencji rynkowej, co zarówno pogłębia tę konkurencję, jak i zwiększa możliwości współpracy w działalności gospodarczej. Natomiast wspólny pieniądz zmniejsza koszty transakcyjne i stabilizuje warunki wymiany oraz czyni gospodarkę Wspólnoty mniej wrażliwą na międzynarodowe kryzysy i szoki walutowe.

Lecz w tym ogólnie pozytywnym obrazie istnieje "rysa", której istnienia nie wolno przemilczeć. Kiedy mówimy o ograniczeniu ujemnych konsekwencji globalizacji chodzi implicite o takie konsekwencje z punktu widzenia zintegrowanych krajów, czy Wspólnoty jako całości. Powstaje jednak pytanie, czy - przynajmniej niekiedy - nie ma to miejsca kosztem innych krajów czy regionów. Można wskazać wiele przykładów, które zdają się dowodzić wagi tego pytania. Ze względu na ograniczone rozmiary naszego artykułu ograniczymy się do analizy jednego tylko, choć bardzo ważnego, przykładu: wsparcie publiczne dla rolników. Chodzi o subsydia państwowe wspierające rozwój rodzimej produkcji rolnej (cukier, zboże i inne), które prowadzą do ich nadprodukcji i spadku cen na rynkach światowych, w ten sposób przyczyniając się do spadku dochodów krajów rozwijających się. Podobnie niekorzystne dla tych krajów jest stosowanie restrykcji importowych, które z kolei windują ceny krajowe dóbr ponad poziom cen światowych i zachęcają rodzimych (np. unijnych) farmerów do większej produkcji, zaś przetwórców rolno-spożywczych do produkcji większej, niż gdyby to miało miejsce w scenariuszu "nieprotekcyjnym"

Jest rzeczą oczywistą, że uzgodnienie oraz respektowanie wspólnych reguł i zasad działania jest rzeczą bardzo skomplikowaną. Dlatego też międzynarodowa integracja gospodarcza możliwa jest tylko w obrębie państw w miarę jednorodnych, co oznacza, że wspólny rynek w skali globalnej jest w wyobrażalnym horyzoncie czasowym utopią. Wbrew jednak pozorom międzynarodowa integracja znajduje się na ścieżce prowadzącej do jego powstania. Przekonanie to wynika z faktu, że poprzez rozszerzanie integracji w skali poszczególnych regionów świata możliwe jest przejście do systemu wielobiegunowego, którego zręby tworzy współczesna Triada. Jeżeli tak, to uzgodnienie wspólnych reguł działania pomiędzy tymi ugrupowaniami będzie mniej kłopotliwe niż pomiędzy wszystkimi państwami na świecie, np. w ramach WTO. Ma zatem, rację G.Kołodko pisząc, że " ... współczesny regionalizm jest jednak bardziej wehikułem promującym globalizację niż bariery na drodze jej rozwoju albo tarczą przed nią chroniącą" [Kołodko, 2002 s. 109]. Musimy jednak dodać, że autor ten utożsamia globalizację ze wspólnym rynkiem, bo tak można odczytać jego teksty.

Czynniki ograniczające międzynarodową integrację gospodarczą

Jakkolwiek międzynarodowa integracja gospodarcza jest optymalną odpowiedzią, lub mówiąc ściślej przystosowaniem do globalizacji, jej rozwój jest ograniczony przez wiele czynników, które można podzielić na:

  • polityczne,
  • kulturowe,
  • ekonomiczne.

Powyższa gradacja nie jest przypadkowa, ponieważ wynika z naszego przeświadczenia, że pozostałe czynniki można ostatecznie zredukować do politycznych. Dodajmy jednak, że taka redukcja jest możliwa tylko w obrębie określonych kultur i poziomów cywilizacyjnych. Innymi słowy różnice kulturowe i ekonomiczne nie mogą być natury jakościowej tylko ilościowej, bo w przeciwnym przypadku nie da się tych krajów integrować nawet wtedy, gdy ich ustroje polityczne i gospodarcze są zbliżone. Nie wydaje się nam zatem możliwa integracja wokół Triady, ponieważ może ona natrafić na nieprzezwyciężalne bariery kulturowe (np. religijne) lub ekonomiczne (ogólne, głębokie opóźnienie cywilizacyjne). Po tych zastrzeżeniach spróbujemy wyeksplikować czynniki ograniczające międzynarodową integracją gospodarczą.

Rozszerzanie międzynarodowej organizacji gospodarczej wymaga zawsze zgody politycznej stron, czyli państw tworzących ugrupowanie oraz kandydatów. Bez względu na koszty i korzyści zgoda ta jest zawsze dla kandydatów związana z utratą określonej części suwerenności. Natomiast dla państw tworzących ugrupowanie oznacza to podzielenie się władzą z państwami kandydującymi do przystąpienia. W związku z tym dbają one, w trakcie negocjacji, o równowagę między prawami nowych członków a ich wkładem do ugrupowania. Podkreślmy, że ów wkład do ugrupowania zależy właśnie od czynników ekonomicznych i kulturowych. Od tego wkładu zależą również koszty bezpośrednie rozszerzenia ugrupowania o nowe państwa. "Komisja Europejska szacowała w styczniu br., że Unia przeznaczy rocznie na potrzeby nowych członków maksymalnie 0,8% całkowitego produktu Wspólnoty przez okres trzech pierwszych lat po rozszerzeniu" [Thomas Fuller, Herald Tribune 2000.06.13]. Autor ten dodaje jednocześnie, że Stany Zjednoczone wydały w latach 1948 - 1951 ponad 15 razy więcej na plan Marshalla, a zaproponowane przez UE fundusze stanowią mniej niż 1/10 wydatków poniesionych przez Niemcy na proces zjednoczenia w 1990 r. "Zgodnie z aktualnym planem Komisji Europejskiej, 10 krajów kandydujących do akcesji otrzyma przeciętnie 114 euro rocznie na głowę mieszkańca na budowę mostów, dróg i inne projekty infrastrukturalne. W tym samym czasie obecne kraje członkowskie Unii Europejskiej, takie jak: Grecja, Irlandia, Portugalia i Hiszpania, dostaną przeciętnie 231 euro per capita na te same cele. Innymi słowy, UE będzie przeznaczać dwa razy więcej środków w przeliczeniu na głowę mieszkańca na finansowanie projektów infrastrukturalnych w stosunkowo zamożnej zachodniej połowie Europy niż w krajach Wschodnioeuropejskich, gdzie poziom dochodów wynosi ¼ średniej unijnej. Różnica w wysokości subsydiów dla krajów wschodniej i zachodniej Europy będzie największa w przypadku rolników. Dopiero po 10 latach dojdzie do zrównania poziomu dopłat".

Czy koszt rozszerzenia UE jest za duży wobec korzyści Unii Europejskiej z tytułu ekspansji ugrupowania na Wschód? Wszystko zależy rzecz jasna od metody liczenia kosztów i korzyści po obu stronach. Jedno jest pewne, że wspólną korzyścią dla wszystkich będzie stabilizacja polityczna i ekonomiczna w Europie. Zredukowanie zagrożeń wojny i konfliktów na tle etnicznym lub ekonomicznym oraz nieodwracalność transformacji postkomunistycznej jest korzyścią, którą bardzo trudno przeliczyć na euro lub dolary i tym można tylko wyjaśnić zawężenie horyzontów myślowych polityków po obu stronach. Nie można natomiast zrozumieć dlaczego w rachunkach kosztów i korzyści Unii Europejskiej pomija się jej korzyść w postaci wzrostu konkurencyjności wobec Stanów Zjednoczonych, czy szerzej w ramach Triady.

Rozumując w ten sposób, musimy jednak uczciwie stwierdzić, że zdecydowana większość polityków w krajach kandydujących nie dostrzega z kolei faktu, że przynajmniej w perspektywie długookresowej (7 - 10 lat po formalnej akcesji), a więc po okresie wzmożonych działań dostosowawczych w sferze realnej (tzw. konwergencja realna), również gospodarki tych krajów zaczną osiągać korzyści konkurencyjne związane z dostępem do wielkiego, jednolitego rynku europejskiego. Ponadto należy podkreślić, że znaczna część kosztów bezpośrednich procesu dostosowawczego to koszty związane z pokonywaniem luki technologicznej i cywilizacyjnej, które musiałaby i tak być poniesione, niezależnie od tego, czy Polska oraz inne kraje postkomunistyczne kandydowałyby, czy też nie do członkostwa w Unii Europejskiej. Wreszcie, pewna część bezpośrednich i pośrednich kosztów dostosowawczych wynika z prawno - międzynarodowych zobowiązań tych krajów jako członków wspólnoty międzynarodowej. Przykładowo, mamy tutaj na myśli koszty bezpośrednie związane z procesem rekonstrukcji ekologicznej polskiej gospodarki w związku z realizacją Protokołu z Kyoto, II Protokołu Siarkowego, licznych konwencji o ochronie Morza Bałtyckiego itp. Innym przykładem są koszty pośrednie związane z liberalizacją handlu w ramach WTO. Oczywiście, analogicznie, a czasami - np. w sferze ekologicznej - nawet znacznie dalej idące działania dostosowawcze wynikają z naszego przyszłego członkostwa w UE. Procesy te przebiegają zatem paralelnie, a rozdzielanie ich kosztów, na te które wprost łączą się z procesem integracji europejskiej i te które są skutkiem zobowiązań prawno - międzynarodowych o charakterze szerszym, globalnym, nie zawsze jest w pełni możliwe.

Powróćmy jednak w zakończeniu do rachunku kosztów i korzyści rozszerzenia integracji z punktu widzenia Unii Europejskiej. Oprócz wspomnianej już kwestii niedoszacowania, czy niedostatecznego brania pod uwagę korzyści pośrednich - politycznych i ekonomicznych - nie można pominąć faktu, że ten rachunek podlega w sposób ewidentny fluktuacjom wynikającym z cykli politycznych i gospodarczych w poszczególnych krajach. Jest to oczywiście, zwłaszcza jeśli spojrzeć na cały problem z perspektywy badawczej Nowej Ekonomii Politycznej, zjawisko całkowicie normalne i zrozumiałe i jako takie nie może ono być przedmiotem krytyki. Zastrzeżenia i obiekcje może i powinien budzić jedynie (z punktu widzenia krajów kandydujących) wskazany już "selektywny" sposób ujmowania korzyści - zwłaszcza pośrednich - z rozszerzenia Unii Europejskie w średniej i dłuższej perspektywie czasowej. Polityków dokonujących tego rachunku dotyczy jednak pewnie również słynna maksyma Keynesa adresowana do ekonomistów (jego adwersarzy): In the long run we will all be dead.


Projekt jest częścią serwisu internetowego Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozpowszechnianie tylko za zgodą właściciela.
Design: Centrum.pl